piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 1.

Był piękny poranek. Lana obudziła się około 9 i poszła na dół, aby zjeść jeszcze jakieś śniadanie przed treningiem, który odbędzie się o 10:30. Gdy weszła do kuchni zobaczyła siedzących Oliviera i Jenn.
-Jak się spało? - zapytała ją siostra-
-Bardzo dobrze! - uśmiechnęła się, wzięła dwie kanapki z talerza i poszła do salonu na kanapę -
-A ty nie powinnaś się spieszyć na trening? - zapytał Olivier z uśmiechem-
-O kurde! Idę się ubrać! - Lana popędziła do swojego pokoju i w szybkim tępi się ubrała, a potem zbiegła na dół, aby ubrać buty i kurtkę. Grudzień w Anglii nigdy nie był mile witany z powodu pogody.
-Wrócę około 12:30 więc nie czekajcie na mnie z jakimś superodlotowym daniem - zaśmiała się ubierając szybko buty -
-Dobrze, zrobię dzisiaj spaghetti. Co ty na to?- zapytała ją wesoło siostra -
-Ok, dobra ja spadam, bo się jeszcze spóźnię! Cześć! - rzuciła wesoło i pognała pieszo na stadion.
Zima dawała się we znaki. Mimo, że nie było śniegu to było bardzo zimo i to Lanie przeszkadzało najbardziej!
- Cześć Lana! - krzyknęła Katy, kiedy Walijka przekroczyła próg szatni z czerwonymi policzkami od mrozu -
-Cześć dziewczyny – uśmiechnęła się. Były bardzo zgranym zespołem. Pokazywały to w swojej grze i  dzięki temu zajmują pierwsze miejsce w tabeli.
-Matko! Jak zimno na dworze! - krzyknęła Mary wchodząc kolejna do szatni -
Po około 5 minutach Lana ostatni raz pociągnęła sznurówką i powędrowała na boisko w towarzystwie Łucji. Była ona Polką, mianowicie bramkarką. Rozmawiała z nią o jej nowym chłopaku. "Ryan... szalony, słodki, przystojny, zabawny, charyzmatyczny, pewny siebie... idealne cechy.
Nie! Przecież nikt nie jest idealny!"-biła się z własnymi myślami.
-No to opowiedz mi o swoim ideale chłopaka. - powiedziała z uśmiechem Łucja -
-Oj, Lucy... gdyby tylko były ideały... - westchnęła -
-No nie gadaj, że nikt Ci się nie podoba? - zapytała zaskoczona -
-Przecież pytałaś o ideał, a nie kto mi się podoba. - powiedziała z ciekawości -
-Dobra, trener już idzie – szybko zmieniła temat lekko zaczerwieniona -
                                                                        *

Hans Collins* jest  bardzo surowym i "chamskim" trenerem, ale za to bardzo dobrze motywuje zawodniczki i pacha na kolejne szczeble kariery. Lana bardzo go szanowała. Wydawał się być dla niej czymś w rodzaju... podpory, ojca, który nigdy jej nie pomógł?

-Dobra dziewczyny! Zaczynamy rozgrzewkę! No już 20 okrążeń! - krzyknął na podopieczne -
-Jasne! - odkrzyknęły chórem -
Po 19 kółkach Lana zobaczyła piłkarzy pierwszej drużyny Arsenalu. Olivier machał do niej jak opętany, ale obok niego zauważyła Jennifer oraz jakiegoś bruneta, którego nie mogła rozpoznać.
Kiedy skończyła biegać jako pierwsza trener kazał jej iść po piłkę i wykonywać rzuty wolne. Wiedział, że to ona będzie je rozgrywać, bo jest w tym najlepsza. W końcu to napastniczka!
Gdy Lana ustawiła piłkę na 30 metrze. Wzięła rozbieg i trafiła w samo okinekno bramki!
Po strzale usłyszała oklaski z trybun. Uśmiechnęła się pod nosem nie patrząc się w tamta stronę i oddawała następne strzały, a później przyłączyła się do niej reszta drużyny. I tak bawiły się i wygłupiały do końca treningu. Nawet ich trener się trochę pośmiał.
Po skończonym treningu Lana poszła do szatni. Wykąpała się i przebrała w czyste rzeczy. Chciała jeszcze  pooglądać trening kanonierów. Gdy wyszła zobaczyła opartą o ścianę swoją siostrę całą uśmiechniętą.
-O jeny! Jaką ja mam uzdolnioną siostrę! - powiedziała do niej z podchodząc z uśmiechem, a następnie ja przytulając -
-Idziemy na trening Oliviera? - zapytała się siostry,Lana -
-Tak – odpowiedziała jej -
Kiedy weszły na murawę zobaczyły, ze Wenger wyciskał z nich siódme poty, przed ważnym meczem z Liverpoolem, który odbędzie się za trzy dni.

Perspektywa  Aarona (narrator 1 os.)

Kiedy mięliśmy chwilę przerwy zauważyłem, że ta przepiękna dziewczyna, która tak zawróciła mi w głowie rozmawia z naszym trenerem i patrzy na nas. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Widzę jak na nią patrzysz. - powiedział z uśmiechem Olivier, kiedy odwróciłem głowę – Zakochałeś się. - powiedział  -
-Wcale, że nie. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Żeby się zakochać trzeba poznać tą osobę z wewnątrz, a nie patrzeć tylko na jej wygląd. -
-Masz rację, ale ja i tak myślę, że ci się podoba. Czyż nie tak? - Zapytał z ogromnym uśmiechem -
-Może i masz rację... -odpowiedział z obojętnością -
Naprawdę zależy mi na tej dziewczynie. Mam nadzieję, że wnętrze ma tak samo piękne jak wygląd.
-Jeśli chcesz – zaczął nagle Giroud – to mogę ją tu zawołać na ostatnich ćwiczeniach i cię przedstawić... chociaż ona cię już zna – dopowiedział ze śmiechem -
-Tak! - powiedziałem z entuzjazmem -
-Dobra, dobra. Opanuj emocje – Olivier już leżał ze śmiechu -
Pomogłem mu wstać i wracaliśmy do ćwiczeń.

Perspektywa Lany (narrator 3 os.)

Rozmawiała z Wengerem po francusku, bo umiała ten język perfekcyjnie. Wiele razy spędzała  wolne chwile u ciotki w Paryżu. Kiedy tak sobie rozmawiali jej wzrok zatrzymał się na Aaronie i Olivierze. Giroud się z czegoś śmiał, a Ramsey tylko się na niego patrzył z uśmiechem.
-Muszę się na razie z tobą pożegnać, Lano – powiedział nagle Wenger po francusku
– już i tak chyba mnie nie słuchasz, bo zagapiłaś się na Ramsey'a – Lana spaliła takiego buraka, że chyba mógł to zobaczyć Theo Walcott,  który siedział na połowie boiska. -
-Muszę ich trochę pogonić, do zobaczenia na końcu treningu! - powiedział -
Lana usiadła na ławce i myślała nad swoim życiem patrząc się na chłopaków.
Nie wiadomo kiedy Olivier zawołał ją do nich. Podeszła do nich niczego nieświadoma.
-Coś się stało Olivier? - spojrzała się na Girouda -
-Chciałem Cię tylko przedstawić moim kolegom, bo ty ich pewnie znasz – zaśmiał się -
-No tak – nabrała pewności siebie i lekko się zaśmiała, uśmiechnęła się -
Spotkała chyba najpiękniejsze czekoladowe oczy jakie w życiu widziała. Były to oczy Aarona. Nie mogła się od nich oderwać. W końcu pomyślała, że to dziwnie musi wyglądać, więc oderwała od niego oczy i zapytała się Oliviera:
-Naprawdę, masz ekstra kolegów i na pewno się jeszcze z nimi spotkam, ale możemy już jechać? Jestem zmęczona... - powiedziała spoglądając na Girouda -
-Dobrze już jedziemy, tylko idę po Jennifer. - i ruszył w kierunku swojej żony -
-No to – zaczął Aaron – spotkamy się jeszcze, tak? - zapytał z nadzieją -
-Jasne. Kiedy chcesz. - powiedziała, ale zaraz skarciła się w myślach – Przepraszam... to nie miało... tak brzmieć – trochę się speszyła -
-Nic nie szkodzi. - powiedział z tak uroczym uśmiechem, że Lanie kolana się uginały – A co do tego co powiedziałaś to przystaję na tą propozycję – uśmiechnął się -
-Ok, to... do jutra! - krzyknęła kiedy była już u wejściu do tunelu -
-Cześć! - odkrzyknął jej -
Kiedy wsiadła do samochodu zauważyła, że Jenn i Olivier posyłają sobie tajemnicze uśmieszki.
-O co wam chodzi? - zapytała kiedy ruszyli z parkingu – jesteście jacyś dziwni...-
-Nic. Po prosty cieszymy się twoim szczęściem - powiedziała jej siostra z uśmiechem -
-Jakim szczęściem? - zapytała –
-Chodzi o Aarona – odpowiedział jej Giroud – widzimy jak na siebie patrzycie i to nie jest tylko zwykła znajomość – powiedział z uśmiechem, a Lana uśmiechnęła się pod nosem -
-To co? Będą małe Ramsey'e? - zapytała Jennifer -
-Co?! Nawet z nim nie jestem, a ty od razu o jakiś dzieciach. Kobieto! Ogarnij się! - powiedziała śmiejąc się -
-Oj no co? Niedługo święta, a ty chcesz być sama jak palec w domu? - zapytała ją siostra -
-Jak to sama? - teraz Jenn ją zaskoczyła – O co chodzi Jennifer?
-No booo... - bała się, tak strasznie się bała – wyjeżdżamy do rodziców Oliviera na święta. -
-Jak to?! Zostawiacie mnie samą na święta?! Na czas, w którym rodzina zbiera się przed stołem i je te tradycyjne 12 dań?! Tak?! Chcecie mi to zrobić?! -Teraz miała już łzy w oczach. - Olivier zatrzymaj się! - ale on nadal jechał – Olivier!!-wydarła się najgłośniej jak umiała – Zatrzymaj się!!-
No i się zatrzymał. Dziewczyna wysiadła trzaskając drzwiami czarnego Land Rovera i pobiegła do parku. Tam usiadła na ławce i zaczęła płakać. Czemu to zawsze ona musi mieć najgorzej? Czemu musi spędzać święta samotnie? Obiecała, że nigdy jej nie zostawi... ha! Kłamała... najzwyczajniej w świecie kłamała! Takie właśnie myśli przechodziły przez jej głowę. Wycierała właśnie łzę kiedy ktoś przykucnął przed nią:
-Lana? - pamięta ten głos! To Ramsey! - Co ty tu robisz? - zapytał -
-Ja? W sumie nie wiem co robię na tym świecie. Tak więc nie wiem również co robię na tej ławce.– westchnęła -
-Nie mów tak! Jesteś wspaniałą dziewczyną, nie myśl sobie, że jest inaczej! - uśmiechnął się i podniósł jej podbródek palcem. Dopiero teraz zauważył jej łzy spływające po policzkach.
-Ejjj... nie płacz -  przytulił ją do siebie. Poczuł, że musi to zrobić -
- Jennifer powiedziała, że jadą na święta do Francji, a mnie zostawiają samą w domu. - wyłkała  -
-A nie możesz wyjechać do rodziców? - zapytał -
-Moi rodzice mnie nienawidzą. Sądzą, że to ja byłam przyczyną ich rozwodu... - wydukała – Co ja mam teraz zrobić, Aaron? - szepnęła-
-Zabiorę Cię do mnie kochana. - uśmiechnął się i przytulił. -
Lana wstała z ławki, otarła łzy i ruszyła razem z Ramsey'em do jego domu.
Czuła jak jego ręka ociera się powoli o jej... Chyba coś się składa w całość...

----------------------------------------------------------------------------------------------

*Imię i nazwisko wymyślone ;))
Witajcie!
Jeszcze tego samego dnia wstawiam pierwszy rozdział! :)
W sumie to jestem z niego zadowolona.

1513 słów... 3 strony... to za dużo jak na moje ręce;//
Aa! Chciałam wam napisać, że akcja w opowiadaniu dzieje się w tym samym czasie, który jest aktualnie (tylko w innych godzinach). Chodzi mi po prostu o dni. Czyli w wigilię szykujcie się na święta z perspektywy Lany, Aarona oraz Jennifer i Oliviera.

Nie sądzicie, że zrobiłam z Jenn taką chamska panienkę, która o nikim nie myśli? Przepraszam :D Chciałam, żeby było tak... dramatycznie? Hahaha xdd

Czy ja na prawdę mam już 9702 znaków?

Jutro, lub pojutrze się nudzę więc napiszę kolejny rozdział! :)

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA!!! POKAŻ ŻE TU JESTEŚ!!!
No a za trzy dni Arsenal gra z Liverpoolem!!! Trzeba obejrzeć :D

Zuzia xoxo


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz